Nie jest łatwo zebrać myśli w obliczu tego wszystkiego, czego byłem świadkiem, a raczej w liczbie mnogiej – co przeżywaliśmy wspólnie z robotnikami Wybrzeża, tramwajarzami Wrocławia i tymi od Cegielskiego. Przed chwilą dwukrotnie wysłuchałem tekstu Porozumienia, które można śmiało nazwać największym wydarzeniem w dziejach polskiej klasy robotniczej. Nie najmądrzej jest uderzać w patos, ale wierzcie mi – miałem poczucie, że tak właśnie rodzi się Historia, że mój syn będzie się o tym uczył z podręczników, a 31 sierpnia będzie w kalendarzach zaznaczony zawsze na czerwono. Także z krótkiej i bardzo egoistycznej perspektywy patrząc, jest to zwycięstwo w naszej sprawie, mojej i Krystyny – i z tej radości postanowiliśmy mieć jeszcze córkę (zwłaszcza w świetle sformułowań 18-go punktu Porozumienia).
Wrocław, 1 września
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.
Po mszy o godzinie 11.00 w duszpasterstwie w Łodzi opowiadałem o strajku gdańskim. Na sali było około pięciuset osób. [...] Zainteresowanie wydarzeniami gdańskimi było ogromne, jak i moja trema. Ludzie słuchali z zapartym tchem, choć nie mówiłem zbyt składnie. Widząc napięcie na twarzach, uświadamiałem sobie, jak wielkie zaistniały fakty, w jak wielkim dziele brałem udział.
7 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Po powrocie [do Warszawy] zastałem w domu Seweryna Blumsztajna — Sewka, członka KSS „KOR”, redaktora „Biuletynu Informacyjnego” — i Antoniego Zambrowskiego [...]. Wywiązała się ostra dyskusja o ostatnich wydarzeniach. Sewek mówił, że opozycja demokratyczna, a Kuroń szczególnie, nie może stać z boku ruchu związkowego, bo to oni przygotowywali grunt pod powstanie tego ruchu, choć oczywiście nie oni go wywołali. I to Jacka koncepcja właśnie się sprawdza. [...]
Wałęsa dostał duże mieszkanie, chyba M-8, czyli złożone z ośmiu izb i przerobione z trzech mniejszych mieszkań. Czyżby chciano go tym kupić? A może skompromitować, że już czerpie korzyści ze swej roli? Skądinąd większe mieszkanie jest mu bardzo potrzebne, bo i dzieci ma bez liku.
Warszawa, 7 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Będziemy z całą konsekwencją sięgać do źródeł napięć, będziemy je usuwać, żeby już nigdy więcej nie mogła powstać tak dramatyczna sytuacja. Trzeba jednak wiedzieć, że walka toczy się nie tylko o odzyskanie zaufania klasy robotniczej, ludzi pracy. Toczy się również ostra walka z przeciwnikiem. My chcemy trudności kraju rozwiązywać. Zaś antysocjalistyczny przeciwnik chce powstałe konflikty wykorzystać do celów sprzecznych z tym, do czego dążą i za czym opowiadają się robotnicy. Będziemy zdecydowanie przeciwdziałać przypadkom naruszania porządku, samowoli i rozprężeniu, szykanowaniu ludzi uczciwych i ofiarnych w pracy dla Polski. Będziemy zdecydowanie bronić sprawy socjalizmu.
Warszawa, 8 września
VI Plenum KC PZPR. Przemówienie Stanisława Kani, I sekretarza KC PZPR. 5–6 września 1980 r., Warszawa, „Nowe Drogi”, nr 9, 1980.
Przyszedł Witek Łuczywo [...]. Nie wytrzymałem i wyłożyłem mu pretensje do kolegów z opozycji za wywołanie afery dotyczącej ekspertów. Radziłem też, żeby w „Robotniku” — mają już 50 tysięcy nakładu — wydali apel o wstrzymanie żądań płacowych, bo będzie bardzo źle.
[...] Znów narastają strajki. Boże, miej ten kraj w opiece.
9 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Po powrocie do domu spotkałem Teresę Kuczyńską. Dowiedziałem się, że jej brat Maciek też zakłada NSZZ. Dziś nikt nic innego nie robi.
Bronek Geremek powiedział, że Wałęsa po wizycie u Prymasa przywrócił nam, grupie ekspertów strajkowych, rolę jedynego zespołu ekspertów MKZ, odsuwając Jacka Kuronia, który nadal energicznie walczy o wpływ, opierając się na części gdańskiego Prezydium. Jest to już wyraźna frakcja. Znalazłem się w kłopotliwej sytuacji. Przecież Jacek i KOR to nie są moi przeciwnicy, lecz przyjaciele, a teraz faktycznie nie jestem z nimi. Rozwój wypadków popchnął mnie i Tadeusza Kowalika — co ze względu na jego lewicowość jeszcze bardziej zaskakuje — ku KIK-owi i współpracy z Tadeuszem Mazowieckim. Uważamy, że oni zajmują dziś stanowisko bardziej realistyczne.
Gdańsk, 10 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Od 12.00 do 23.00, z przerwą na obiad, pracowaliśmy w zespole ekspertów MKZ nad statutem NSZZ Wybrzeża (Geremek, Mazowiecki, Bolesław Banaszkiewicz — członek KIK, Wielowieyski, Kowalik, Stelmachowski i ja). Statut będzie dyskutowany w sobotę (13 września) na Prezydium MKZ w Gdańsku. [...]
W pracach nad statutem dla NSZZ Wybrzeża oparliśmy się na projekcie statutu „Mazowsza”, z tym że wykorzystywaliśmy także elementy projektu szczecińskiego MKZ i KOR-owskiej grupy gdańskiej. Projekt szczeciński był wyraźnie w stylu CRZZ-owskim, nie potrafili się tego pozbyć. Za to projekt KOR-owski był pod silnym wpływem doświadczeń kilku lat represji, jakim poddawano członków Wolnych Związków Zawodowych. Bardzo mocno wyakcentowano w nich kwestię obrony pracowników przed prześladowaniami, czuło się w nim postawę agresywną i dominację filozofii strajkowej. [...]
MKZ Wrocław skupia już około miliona członków, ma lokal, konto i gazetę „Solidarność Dolnośląska” (50 tysięcy nakładu).
Gdańsk, 11 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
W ostatnich tygodniach społeczeństwo polskie udokumentowało swoje dążenie do odzyskania praw obywatelskich i ludzkich, swą żywotność i determinację w walce o zdemokratyzowanie życia politycznego. Świadczy o tym solidarność wszystkich warstw polskiego narodu, robotników całej Polski, środowisk chłopskich, intelektualistów, Kościoła. Ważkim przejawem tej solidarności było powstanie przy MKS gdańskim Komisji Ekspertów, która jako ciało doradcze odegrała istotną i pozytywną rolę w negocjacjach. [...]
Pragniemy wyraźnie podkreślić, że KSS „KOR” był, jest i pozostanie nadal instytucją społeczną, a nie partią polityczną. KSS „KOR” grupuje wokół siebie ludzi różnych orientacji politycznych i światopoglądowych, których zadania zostały jednoznacznie sformułowane w chwili powstania i nie uległy zmianie do dziś.
[...] Rozwijający się w całej Polsce i obejmujący już w tej chwili setki tysięcy ludzi ruch związkowy ma przełomowe znaczenie dla kształtowania przyszłego oblicza kraju.
Zdając sobie sprawę z naszych niewspółmiernych możliwości wobec powszechnego charakteru społecznych dążeń — deklarujemy jednocześnie wszelką dostępną nam pomoc.
Warszawa, 11 września
Oświadczenie KSS „KOR” z 11 września 1980, mps powielony, Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA (OK).
Do Gdańska z projektem statutu pojechał prof. Jerzy Stembrowicz i — w bojowym nastroju — Andrzej Wielowieyski. Na pewno będzie ostra dyskusja. Mazowiecki był niezadowolony, że KIK krakowski umył ręce w sprawie związkowej. Wiem na pewno, że Tadeusz stara się zapewnić środowiskom katolickim (skłaniając je, by pomagały zakładającym związki zawodowe) maksymalny wpływ na nowy ruch. Chodzi mu o to, aby ruch związkowy działał w ramach porozumienia, jako partner raczej, a nie przeciwnik władz dla zasady. Być może gra rolę także pierwiastek rywalizacji z kręgiem KOR-owskim. Mazowiecki wyraźnie chciałby, żeby Kuroń i inni z tego kręgu trzymali się na boku, a jeżeli nie, to choćby na obrzeżach ruchu. Gdyby w tej rywalizacji nie było trzeciego gracza — władzy, która chętnie wykołuje wszystkich, pewno byłbym za Jackiem. Ale tak nie jest. Uważam, że środowiska KIK, TKN i DiP gwarantują lepiej niż krąg KOR ukształtowanie i stabilizację związków.
Gdańsk, 12 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Kowalik i Geremek zaczynają mieć wątpliwości, czy pracować nadal z Mazowieckim bez zaznaczenia swej odrębności ideowej. Powiedział mi to dziś Bronek w pracowni u Kowalika, przed pójściem do Mazowieckiego. Chodzi o to, że KIK i Kościół coraz bardziej włączają się w tworzenie nowych związków. Kowalik obawia się też, że KIK może przyczynić się do głębokiego rozłamu z KOR-em. [...]
KOR-owcy podejmują nowe próby rozmów i pogodzenia się, ale Mazowiecki nie zdradza do tego ochoty. Uważa, że są oni nie dość odpowiedzialni politycznie, że skutkiem ich działań może być rozchwianie państwa, nawet jeżeli sobie tego nie życzą. Nie ufa im. Uważa za błąd kolportowanie tekstu programowego NSZZ, podpisanego przez MKZ, a napisanego przez Jacka.
13 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
O co chodzi Mazowieckiemu? Czy o radykalizm Jacka, który uważa za zagrażający państwu, czy również o oczyszczenie pola dla katolików i Kościoła w nowych związkach? [...]
Wieczorem spotkanie u Kowalika części rady programowej TKN. Obecni: Geremek, Wolicki, historyk Adam Kersten, Jedlicki, Kowalik i ja.
Najpierw rozmawialiśmy o kłopotach finansowych TKN, a potem [...] o nadchodzącym roku akademickim i wrzeniu, które narasta wśród studentów. TKN stara się je kanalizować, by studenci wygrali to, co jest do wygrania, a nie zaszkodzili sprawie ogólnokrajowej. [...]
Potem rozmawiamy o Gdańsku. W prezydium MKZ, na którym dyskutowano projekt statutu, uczestniczył przedstawiciel wojewody. Dziwi nas, dlaczego oni się zgodzili na precedensową obecność przedstawiciela rządu przy dyskutowaniu wewnętrznych spraw Związku. W dyskusji odrzucono formułę NSZZ — Związek Wybrzeża. Andrzej Gwiazda, jeden z głównych przywódców strajku sierpniowego, powiedział, że Wybrzeże to pas nadmorski o szerokości ośmiuset kilometrów, ciągnący się od Gdańska do Szczecina, czyli cały kraj. Wprowadzili też rozdział o strajku, a ponadto jakieś sugestie Prymasa, które przywiózł Romuald Kukołowicz.
14 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Spotkałem Wielowieyskiego. [...] Wyrażał się o KOR-owcach z przekąsem i to mnie razi. W ostrej rywalizacji, jaka toczy się w Gdańsku o kontrolę nad nowymi związkami, i to w skali kraju, KOR ma małe szanse. Rywalizacja toczy się faktycznie ze środowiskiem katolickim i Kościołem. Kuroń mógłby mieć spore szanse w sporze z Mazowieckim, ale z Prymasem ich nie ma i zresztą nie może takiej walki podejmować. [...]
Ciekawe, czy działalność środowisk katolickich przy tworzeniu związków jest gdzieś programowana i gdzie. I czy my, ludzie z innych kręgów, wiemy wszystko o celach tego zaangażowania? Nie chciałbym, żeby w Polsce związki zawodowe były chadeckie, czego obawia się też Kuroń. Ale jeśli jedyną szansą zachowania niezależności od partii z jednej strony, a z drugiej utrzymania ich w ramach porozumień z 31 sierpnia byłoby oparcie na środowiskach katolickich i Kościele, to niech tak będzie.
15 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Około 10.00 poszedłem do KIK-u [Klubu Inteligencji Katolickiej]. [...] Omawiano pomysł rad zakładowych. Wielowieyski był zdecydowanie przeciw „sejmowej” koncepcji Jacka, natomiast Bujak z „Mazowsza” stanowczo i inteligentnie jej bronił. A oto kilka jego myśli na temat Związku: powinna to być organizacja bez biur i etatowych aktywistów, model to związkowiec pracujący. „Nie ma lepszego reprezentanta niż robotnik z brudnymi rękami, przychodzący do kierownika czy dyrektora i mówiący, że taka a taka sprawa wymaga załatwienia.” Robotnicy nie chcą być oddelegowani do prac związkowych na koszt przedsiębiorstwa. Powinien ich opłacać Związek.
15 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
Porannym ekspresem (5.40) wyjechałem do Gdańska na zjazd MKZ-ów. [...] Gdańskie NSZZ mają nową siedzibę przy ulicy Grunwaldzkiej. Lokal jest o wiele przyzwoitszy od pierwszego. Wisi tablica: „Niezależne Samorządne Związki Zawodowe” — i taki sam transparent. [...]
Prostowałem bzdury (np. że jechaliśmy za darmo do Stoczni czy że narzuciliśmy MKS-owi koncepcję średnich cen mięsa). Mówiłem też, że nie jechałem do Stoczni, by walczyć z KOR-em, bo nigdy nie miałem i nie mam takiego zamiaru. Że Jacek, łącząc swe nazwisko z MKZ-em Gdańsk, postąpił nierozważnie, bo dziś trzeba uwzględniać znaczenie takiego kroku dla sytuacji w kierownictwie PZPR, która jest ważna i dla kraju, i dla ruchu związkowego. Odniosłem znów wrażenie (pierwsze po rozmowie z Blumsztajnem), że ciągle rozumują schematami sprzed lipca, podczas gdy sytuacja gruntownie się zmieniła, podnosząc ogromnie rolę kalkulacji i rozwagi. Przed lipcem błędny krok mógł mieć skutki najwyżej dla opozycji, a nie dla kraju. Po sierpniu jest inaczej. [...]
Janek [Lityński] powiedział, że zaproponują założenie ogólnopolskiego związku zawodowego „Solidarność”.
Później rozmawiałem z Florianem Wiśniewskim, członkiem Prezydium MKZ, a wcześniej MKS Gdańsk. Mówił, że w Prezydium są złe stosunki, że działa w nim grupa ludzi (KOR-owska), która porozdzielała między siebie najważniejsze funkcje i nie dopuszcza innych. Z tego powodu mieli odejść z Prezydium MKZ Tadeusz Stanny i Zdzisław Kobyliński, dwaj rozsądni ludzie. [...]
O 16.00 rozpoczęło się spotkanie przedstawicieli MKZ-ów, w sali mieszczącej około trzystu osób. Obecnych było około dwustu delegatów z 35 MKZ-ów, a reszta to dziennikarze (dużo kamer) i goście. Za oknami tłum gdańszczan, w oknach głośniki, tak by ludzie na zewnątrz wszystko słyszeli. Obowiązuje jawność. Po powitaniu Wałęsy, w ciągu 2,5 godziny głos zabrało 35 mówców. Mówili krótko, rzeczowo. Co zrobili, jakie mają kłopoty, jak widzą przyszłość. W większości to robotnicy, typ działaczy odmienny od oficjalnych. Czuło się, dawali temu wyraz, że rozumieją swoją wielką siłę. Prawie wszyscy mówili też o tym, że wobec oporów administracji państwowej i zakładowej potrzebna jest jedność, ale i samodzielność. Źle wypadł Kazimierz Świtoń, reprezentujący Hutę Katowice (robotnicy w czasie strajku wykradli go z domu obstawie SB i przewieźli do Huty). Mało było o polityce, głównie przy okazji mówienia o trudnościach z organizowaniem NSZZ. [...]
W drugim punkcie narady była mowa o statucie i rejestracji. Wystąpił mec. Jan Olszewski, doradca „Mazowsza”, z propozycją wspólnej rejestracji jednego statutu. Karol Modzelewski zaś, doradca MKZ Wrocław, zaproponował utworzenie wspólnej organizacji pod nazwą „Solidarność”. Jego przemówienie, świetnie skonstruowane i wygłoszone, było dysonansem w tej plejadzie krótkich wystąpień robotniczych. Nie zostało przyjęte dobrze. Były nawet okrzyki: „Demagogia” i „Co robił Wrocław, gdy Gdańsk strajkował?”. Potraktowano je jako skierowane przeciw Gdańskowi. Istotnie, powołanie jednolitej organizacji, choćby o znacznej autonomii oddziałów regionalnych, osłabi z czasem, ciągle czołową, rolę ośrodka gdańskiego, a także pozycję Wałęsy, który jako szef „Solidarności” (ta kandydatura długo nie będzie miała konkurenta) zostałby odseparowany od swojej gdańskiej bazy. [...]
Wałęsa raczej opowiadał się za federacją związków od siebie niezależnych, rejestrowanych oddzielnie. Mnie ta koncepcja też wydawała się bezpieczniejsza z powodu mniejszego ryzyka kolejnego starcia z władzą, jakim grozi rejestracja jednego giganta. Później federacja mogłaby wyłonić swe władze i przybrać nazwę „Solidarność”, bo to jest największe słowo sierpnia 1980. Górę wzięła jednak koncepcja referowana przez Olszewskiego i Modzelewskiego. Zebrani uznali, że łatwiej będzie przejść przez rejestrację razem, z jednym statutem. [...]
17 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
W całym kraju, w prasie centralnej i lokalnej, mnożą się ataki na siły określane przez władze jako antysocjalistyczne, które rzekomo usiłują wcisnąć się do niezależnych związków zawodowych. Kampania ta zaczęła się już w czasie strajku. Pisano wówczas, że siły antysocjalistyczne podburzały robotników do strajków i narzucały im żądania niezależnych związków zawodowych. [...] Teraz to samo powtarza się na różnych zamkniętych zebraniach. W prasie zaś nie atakuje się już niezależnych związków zawodowych, ale kogoś, kto rzekomo chce się do tych związków wcisnąć. MKZ oświadcza, że nic mu nie wiadomo o tym, aby jakieś siły antysocjalistyczne, teraz czy kiedykolwiek, usiłowały opanować niezależny ruch związkowy.
Wiadomo nam natomiast, że aparat starych, skompromitowanych związków za pomocą kłamstwa i prowokacji usiłuje powstrzymać rozwój tego ruchu. Wiadomo nam, że w wielu ośrodkach działalność NSZZ jest przez administrację sabotowana, a ludzie, którzy chcą do naszego związku przystępować, zastraszani.
17 września
Oświadczenie MKZ NSZZ Gdańsk z 17 września 1980, „Biuletyn Informacyjny «Solidarność» KZ NSZZ”, nr 15, 1980, Gdańsk.
Ostatnio w prasie zagranicznej pojawiły się insynuacje zadziwiająco podobne do głosów prasy krajowej. Szczególnie oburzający jest artykuł ogłoszony w numerze 37 tygodnika „Der Spiegel”, fałszywie przedstawiony w polskich środkach masowego przekazu jako rzekomy wywiad Jacka Kuronia. Autor, nie powołując się na żadne źródła, stwierdza, że strajkujący robotnicy Wybrzeża byli bezpośrednio kierowani przez KSS „KOR”. Jest to spiskowa i insynuacyjna interpretacja wydarzeń, która wielki ruch społeczny chce sprowadzić do działań ukrytej za kulisami grupy. Obraża to zarówno robotników, jak i godzi w dobre imię KSS „KOR”.
19 września
„Biuletyn Informacyjny” KSS „KOR”, nr 7, 1980, Warszawa.
Spotkałem się z Michnikiem. Najpierw mówił o tym, co sądzi o konflikcie eksperci – grupa KOR-owska w MKS, a potem o konflikcie z Jackiem. Powiedział, że naszym błędem popełnionym w Stoczni było odwrócenie się od Bogdana Borusewicza i Konrada Bielińskiego, niewłączenie ich do roboczych posiedzeń ekspertów. Mówił, że można było wygrać sprawę wydawnictw niezależnych; chyba nie chodziło mu jednak o ich legalizację. Twierdził, że porozumienie gdańskie nie jest pomnikiem polskiej myśli politycznej, co jednak wynikało w dużej mierze z tego, że postulaty nie były najlepiej sformułowane. [...]
Pytał mnie, czy konflikt eksperci–KOR wynika z tego, że strony się poobrażały, czy też chodzi o wyeliminowanie kręgu KOR z ruchu związkowego. Odpowiedziałem, że nie chodzi o obrazę. Chodzi o to, żeby ruch związkowy nie przekształcił się w polityczny i w odskocznię do walki o jeszcze więcej. Chodzi o okopanie się na zdobytej pozycji. Być może środowisku katolickiemu chodzi też o własne interesy, ale ja tego nie wiem.
Adam przypuszcza, że Mazowiecki chce stanąć na czele ruchu związkowego po to, by być dla władz gwarantem przestrzegania przez związki Porozumienia Gdańskiego, że Mazowieckiemu chodzi o liberalizację, a im o pluralizację. [...] Mówił też, że my (Kowalik i ja) jesteśmy Mazowieckiemu potrzebni, żeby go uwiarygodnić przed władzami, że ma wpływ na szeroki krąg ludzi o różnych przekonaniach. Podkreślał jednak, że to są jego czyste spekulacje. Wyraźnie namawiał mnie do odejścia od Mazowieckiego i do pociągnięcia za sobą innych. Prosił, bym doprowadził do jego spotkania z Geremkiem. Zgodziłem się, choć wyczuwam u Michnika nie tyle chęć dogadania się z Mazowieckim, ile zamiar rozbicia zespołu ekspertów. Ostatnio wszyscy prowadzą jakieś gry. Adam mówił, że Kowalik i Jedlicki to wybitni intelektualiści i polityczne dzieci. Ciekawe, co mówi o mnie. [...]
Usłyszałem w Wolnej [Radiu „Wolna Europa”] o ruchach wojsk sowieckich wokół Polski. Wiadomość podał rzecznik departamentu stanu USA na podstawie danych wywiadu. Potem potwierdził ją senator Muskie, dodając, że USA nie zamierzają ingerować w sprawy polskie i oczekują, że inni postąpią tak samo. Ta wiadomość dowodzi, że za wcześnie wyrokować, kto z nas, Adam czy ja, miał właściwą ocenę sytuacji. Możliwość wyciśnięcia czegoś od władz nie jest dziś w ogóle miarą realizmu politycznego w myśleniu.
20 września
Wrzesień 1980, „Karta” nr 36/2002.
J[acek] Kuroń ocenił, że zawierając porozumienie w Gdańsku, komitet strajkowy poszedł na zbyt duży kompromis. Miał za to pretensje do doradców, że zgodzili się, aby w porozumieniu było stwierdzenie, że PZPR jest przewodnią siłą w kraju. W rozmowie [telefonicznej] z W[aldemarem] Kuczyńskim przeprowadzonej 1 października 1980 wprost stwierdził: „…jeżeli mieliście słabe nerwy, to trzeba było jechać do sanatorium, a nie na rozmowy — mając władzę na kolanach, pozwoliliście im wstać”.
Analiza działalności antypaństwowej Jacka Kuronia — dokument wewnętrzny MSW, opracowany przez mjr. Jana Lesiaka, przy współudziale por. Andrzeja Lorenca i ppor. Jana Osowskiego (inspektorzy Wydz. IX Dep. III MSW), mps, Warszawa 1982, Archiwum Opozycji OK, kolekcja Jacka Kuronia.
Szpaler ZOMO [Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej] rozciągnął się na szerokość ulicy, frontem do mostu. Walą pałami w tarcze.
Gwizdek!
Zrywają się przy wtórze przekleństw i nieartykułowanych dźwięków. Za chwilę ochrypnięty, pojedynczy głos: „Zabij!”. Szpaler podchwytuje: „Zabij! Zabij!”. Przerażeni ludzie uciekają przez płoty na teren klinik Akademii Medycznej i w kierunku Politechniki.
Pod płotem z blachy falistej przemyka się pojedyncza postać. Oprawcy rzucają się na nią i wyładowują nagromadzoną furię. Po kilku sekundach gwizdek – wycofują się.
Na chodniku zostaje bezwładne ciało.
Wrocław, 31 sierpnia
W stanie, oprac. Zbigniew Gluza, Katarzyna Madoń-Mitzner, Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 1991.